piątek, 30 lipca 2010

bez tytułu 2

mój porucznik.
widzę go.
rybacki kuter?
jest on.
połączenie delikatności i stanowczości.
łagodny, troskliwy wzrok.
jest tam też ta kobieta.
nie potrafię przezwyciężyć głębokiej odrazy wobec brutalności przedstawienia, do którego oglądania zostałam zmuszona.
to już koniec?
czuję rozczarowanie.
a on patrzy. i bez słowa odchodzi.

czwartek, 1 lipca 2010

bez tytułu 1.

widzę ją.
ma związane przeguby rąk.
z kostek jej nóg zwisa sznur obciążony jakimś nienaturalnie wielkim kawałkiem skały, która kształtem zdaje się przypominać głowę mastodonta z serialu Power Rangers.
jej czarne długie włosy szarpie wiatr.
stoi na samej krawędzi.
za ułamek sekundy zostanie ciśnięta w głębinę.
staram się coś o niej dowiedzieć, spróbować wejść do jej głowy, by sprawdzić co widzi na końcu swojego żywota.
jakie to pełne wspomnień obrazy przewijają jej się przed jej oczyma?

barwny kicz, wzruszająco udramatyzowany, jak prymitywne piosenki ludowe tworzone i śpiewane na gorąco w wiejskich tawernach.